PUBLICZNA SZKOŁA PODSTAWOWA IM. PRZYJAŹNI POLSKO-WĘGIERSKIEJ W PRZEWODOWIE PODUCHOWNYM
TORNISTER NR 8/9 - STRONA 1

„Jestem z Mazowsza – to powód do dumy”

Pod takim tytułem należało napisać esej konkursowy, któremu patronuje Samorząd Województwa Mazowieckiego.

Naszą szkołę reprezentowały: Ewelina Sawicka z klasy VII oraz Zuzanna Frągnowska z kl.VIII. Uczennice napisały prace pod kierunkiem p. Wioletty Szpigel. Poniżej zamieszczamy konkursowe eseje.

Ewelina Sawicka

„Jestem z Mazowsza – to powód do dumy”

Każdy ma swoją małą ojczyznę, region, w którym się urodził. Nieważne, czy jest to niewielkie miasteczko czy głośna dzielnica, każdy powinien być dumny ze swojego pochodzenia. Uważam, że w każdym miejscu na Ziemi znajdzie się coś do podziwiania. Czasem jest to popularny zabytek, nieraz skromny, lecz piękny krajobraz. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak niezwykłe obiekty otaczają naszą okolicę.

Z miejscem naszego urodzenia jesteśmy szczególnie związani. Choć nierzadko podróżujemy po odległych zakątkach globu, ostatecznie wracamy do domu, bo jak się mówi - „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.

O tęsknocie za ojczyzną dużo słyszymy także w literaturze. Adam Mickiewicz musiał wyemigrować do Francji. O tęsknocie Mickiewicza za ojczyzną najbardziej świadczy tekst inwokacji w „Panu Tadeuszu”. Zaczyna się on słowami:

„Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;

Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie...”

Autor był nie tylko poetą, lecz także wielkim patriotą. „Pan Tadeusz” miał wyrazić miłość i tęsknotę, ale też wzbudzić nadzieję emigrantów na powrót do kraju. W inwokacji podmiot liryczny zwraca się do Matki Bożej, prosząc o przeniesienie „na ojczyzny łono”. Wyraża zachwyt przyrodą litewską, jej pięknem i różnorodnością. Francja z pewnością również była pięknym krajem, jednak nigdy obcy kraj nie zastąpi ojczyzny.

Również w noweli „Latarnik” Henryka Sienkiewicza poruszony jest temat tęsknoty i przywiązania do kraju urodzenia. Tytułowy „Latarnik”, czyli Skawiński, jest żołnierzem polskim, który obecnie przebywa w Aspinwall, niedaleko Panamy. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej z konsulem Izaakiem Falconbridgem dowiadujemy się, że walczył w powstaniu listopadowym oraz podczas Wiosny Ludów w 1848 roku. Odznaczenia przezeń zdobyte świadczą, jak waleczny i oddany ojczyźnie był główny bohater. Mający siedemdziesiąt lat Latarnik od czterdziestu lat przebywał poza granicami ukochanego kraju. Zmuszony do tułaczki Skawiński, przyzwyczaił się do nieobecności w Polsce i nie odczuwał już tak silnej potrzeby powrotu do kraju. Nadal jednak bohater interesuje się nim, m.in. szuka wiadomości o Polsce w nowojorskiej prasie. Doznaje prawdziwego szoku, gdy otrzymuje książkę od Towarzystwa Polskiego, które wspierał. Książka jest polska, co więcej, jest to „Pan Tadeusz”. Dla starca, który tak długo nie miał styczności z polską mową, wydało się to cudem. Skawiński wzrusza się mocno, przypomina sobie swoją młodość i polski krajobraz. Zasypia, przez co zapomina zapalić latarnię i zostaje zwolniony. Mimo że pozbawiony pracy, Latarnik wydaje się szczęśliwy. To wydarzenie wlało bowiem w niego nadzieję, że może jeszcze ujrzy ojczyznę, pokrzepiło jego serce.

Dziś także są ludzie, którzy najczęściej z powodów finansowych muszą udać się poza granice ojczyzny. Czasem zachwyceni kulturą danego regionu, zapominają o swoim własnym kraju i wolą ten obcy. Zwykle jednak mimo uroku kraju, wracają wspomnieniami do rodzinnych wiosek i miast. Z kolei ludzie, którzy mogą przebywać tam, gdzie się urodzili, często nie korzystają z tej wolności. Wyjeżdżają za granicę z chęcią odkrycia czegoś nowego. Nie ma w tym nic złego, dopóki nie zapomnimy, że posiadamy własne państwo i kulturę. Należy dbać o tradycje, obchodzić święta narodowe i kochać ojczyznę.

Pochodzę z niewielkiej miejscowości w okolicach Pułtuska, województwo mazowieckie. Z tego też względu jestem szczególnie związana z Mazowszem. Urodziłam się w Pułtusku - mieście niezwykłym, przepełnionym zabytkami i osobliwościami. Wiedzą o tym ci, którzy mieli okazję spacerować ulicami najdłuższego brukowanego rynku w Europie, zwiedzać pięknie położony na wzgórzu XV-wieczny zamek-dawną siedzibę biskupów płockich, wieżę ratuszową - w której można zobaczyć fragmenty meteorytu Pułtusk czy renesansową polichromię pułtuskiej bazyliki, która zachwyca pod każdym względem.

To jedno z najstarszych miast na Mazowszu, położone w jego północnej części w odległości ok. 60 km od Warszawy na skraju Puszczy Białej, na szlaku prowadzącym do jezior mazurskich. Na Mazury prowadzi stąd jeszcze jedna droga - naturalny szlak wodny - Narew. Dwa kilometry przed Pułtuskiem rzeka Narew rozwidla się, okalając najstarszą część miasta - rynek z zamkiem i przyległymi kamieniczkami. Właśnie z tej racji takiego położenia - miasto nazywane jest często Wenecją Mazowsza. Zresztą, podobnie jak w Wenecji, również tu można wybrać się na romantyczny rejs gondolą.

Bliskim mi również miejscem na Mazowszu jest Ciechanów. Miasto to jest położone nad rzeką Łydynią. Do najciekawszych obiektów będących powodem do dumy należą: Zamek Książąt Mazowieckich, Muzeum Szlachty Mazowieckiej oraz Park Nauki Torus - Wieża Ciśnień. Niezwykłym dla mnie miejscem jest Muzeum Romantyzmu znajdujące się w leżącej w pobliżu Ciechanowa Opinogórze. Muzeum mieści się w dawnym zespole pałacowym Krasińskich, obejmującym pałac i Zameczek, który powstał z inspiracji Marii z Radziwiłłów Krasińskiej, matki Zygmunta Krasińskiego. Zygmunt Krasiński urodził się i zmarł w Paryżu, ale wiele lat spędził w mazowieckiej Opinogórze. Neogotycki zameczek był podarkiem ślubnym ojca dla poety i jego małżonki Elizy Branickiej.

Miejscem godnym naszego zainteresowania jest Warszawa - miasto stołeczne Polski. Ilekroć jestem w tym mieście zachwycam się majestatyczną jak dla mnie i wyniosła budowlą - Pałacem Kultury i Nauki. Niezwykłe kształty przybierają nowoczesne wieżowce. Na podziw zasługuje również Stadion Narodowy oraz Centrum Nauki Kopernik - zawsze zaskakuje mnie naukowymi nowościami. Jednakże Warszawa słynie także z wielu zabytków - cennym i niezwykłym dla mnie jest Rynek Starego Miasta z pomnikiem Syrenki, Zamek Królewski oraz pałac Na Wodzie w Łazienkach Królewskich. W Warszawie byłam wiele razy, jednak za każdym razem mój wzrok przykuwa inna budowla. Jestem więc zdania, że nie można stwierdzić, że nie warto tu wracać, bo już tam byłam - wręcz odwrotnie. Na własnej osobie doświadczyłam, że warto.

Dumna jestem również z faktu, że nasz wielki polski wieszcz, Jan Kochanowski pochodził z Mazowsza - urodził się w Sycynie Północnej. Natomiast z Żelazowej Woli pochodzi wielki kompozytor i pianista znany na całym świecie - Fryderyk Chopin. „Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem – świata obywatel” – tak Cyprian Kamil Norwid – wielki Mazowszanin – pisał o Fryderyku Chopinie. Śmiało mogłabym więc rzec, że Mazowsze to kolebka niezwykłych talentów.

Czasami łapię się na tym, że nawet jabłka czy sok jabłkowy kojarzą mi się z Mazowszem - konkretnie z Grójcem - wielkim zagłębiem jabłek. Gdy rozważam wszystkie aspekty dochodzę do wniosku, iż moim motto stało się stwierdzenie:

„Z Mazowsza pochodzę, jestem dumna z tego,

Nigdy nie opuszczę regionu mojego!”

O Mazowszu można by było pisać i mówić bez końca …


Sawicka Ewelina - Klasa VII

„Jestem z Mazowsza – to powód do dumy”

Moim jestestwem, powodem do dumy i tematem, wśród którego moja praca będzie krążyć, jest Puszcza Biała. Miejsce, które towarzyszyło mi od zawsze, okolice z których pochodzę, to moja historia, mój powód do dumy, brak jakiegoś wstydu, bo jestem z okolic Puszczy Białej, która znajduje się na Mazowszu i właśnie stąd jestem - z Mazowsza. Puszcza Biała rozciąga się od Pułtuska do Ostrowi Mazowieckiej, a zamknięta między Narwią, a Bugiem, co daje nam około osiemset pięćdziesiąt kilometrów tej oto kniei. Pierwsze informacje o tych terenach, które do nas spływają są już z około 485 - 426, p.n.e, a zawdzięczamy je podróżującemu z karawaną kupców greckich Herodotowi.

Kiedyś puszcza należała do biskupów płockich, gdzie osiedlano w niej zazwyczaj chłopów i osoby znające się na rzemieślnictwie leśnym. Ludność kurpiowska - tak ich nazywano, radziła sobie dobrze w tych warunkach, wykorzystywali ich tereny, byli zaradni, szybcy i zwinni, a to pokazało się w wielu sytuacjach. Jedną z nich, która zapadła w mojej pamięci, gdyż często się z nią osłuchiwałam, to to, gdy podczas potopu szwedzkiego i jednego z forsownych marszów, Szwedzi, wraz z panującym wtedy królem, przechodzili przez tereny Puszczy Białej, dokładniej gdzieś w okolicach Narwi. Kurpie zaatakowali ich wtedy, robiąc spore straty, a nawet jeden z chłopów, prawie postrzelił króla, co go rozgniewało, bo jak to tak szary, biedny Kurp, mógł odważyć podnieść swoją dłoń i broń na króla? Kazał przez to prowadzić publiczne egzekucje na ludności Puszczy Białej, palić wsie i je pacyfikować. Podczas wojen, Kurpie wiele razy pokonywali Niemców, gdy to oni byli na ich terenach, nawet przez ubóstwo w broni, bo liczył się również spryt i obeznanie, którego im nie brakowało. Wspominam o ludności, bo nawet jeżeli te kilkaset kilometrów jest otulone i rozsiane pięknem przyrody, to ważną rzeczą jest poznać i zapoznać ludzi, którzy tworzyli ciekawe tradycje, którzy budują fundament naszych przodków, którzy dokładali wielką ręką kolejną cegiełkę do zbudowania społeczności i historii, w której żyjemy i może żyć będziemy dalej.

Kurpie, tak jak inni przodkowie z innych regionów, budowali nasze Mazowsze. Dlatego chciałabym też poruszyć temat tradycji i tradycyjnych zajęciach, trochę kultury, dawnych zajęć to co mi najbliższe, tworzące cały czas moje otoczenie, to, co było i jest w historii przyszłej i teraźniejszej. W mojej rodzinie często czysto hobbystycznym było rybołówstwo - tak jest teraz. Kiedyś było traktowane to jako poważniejszy zawód, który przynosił dobrą rangę, lecz większość tak naprawdę umiała wtedy zrobić prowizoryczną wędkę, z której korzystali zazwyczaj starcy i dzieci, ledwo przypominającą profesjonalny dzisiejszy sprzęt. Kolejną tradycyjną pracą, było flisactwo, co znaczyło tyle co ,,chodzenie na ryzę. Polegało to na umiejętności, która została przekazana przez pokolenia, polegało to na spławu, transportu drewna, rzadkiej było to zboże, smoła, czy skóry zwierzęce, a występowało to najczęściej we wsiach nadbużańskich i nadnarwiańskich, bo te dwie rzeki, czyli Bug i Narew miały największe znaczenie i chwytność. Do tej pory, zachowały się dawne wiązane sieci, nawet niektórzy bliscy pamiętają sposób ich wykonania, były ich dokładnie trzy typy, gdzie były wykorzystywane najczęściej w dorzeczu Bugu, czyli derdoł, kłoń i rywka, oczywiście było ich więcej, zabrodnia, czyli tak zwana sieć mała, czy jej odwrotność - sagena, oraz dowiadując się z miejscowych tradycji, najstarszą siecią pozostaje włók. Tym, co również zachowało się do teraz, to barwne koce, chustki, chusty, narzuty, czy różnorakie tkaniny, które uzyskiwało się z wywarów z leśnych, czy polnych roślin. W wywarach tych gotowane były nici, tkaniny, czy rzeczy, które miały uzyskać dany kolor. Wszystkie tkaniny były tkane na krosnach, w różnorakich wzorach i kolorach, mocne i wytrwałe. Może nie budzi to wielkiego zainteresowania, zaskoczenia, może niektórych, to co było kiedyś nas nudzi, nie wzbudza domagania się większych informacji, ale o to właśnie chodzi. Chodzi o to, że trzeba zacząć poruszać "wielkie nudziarstwo", tak mało poruszana dziedzina, jest ważna, bo nie wiemy za ile może ona zniknąć, a to będzie niechlubne, jeżeli ludzie, którzy tworzyli od początku nasz powód do dumy, zniknął jedynie w przeszłości, w świętach przepasanych wielką zabawą i powitaniem czegoś nowego, w starym, wygryzionym kocu, przy którym kiedyś dźwięcznie, czysto, czy nieczysto śpiewały kobiety, kiedy przewijały na krośnie kolorowe nici, tworzące wesołe wzory. W dawnych cieniach ludzi zarzucających sieci czy łamliwe wędki. W walce, gdzie polegli Kurpie, czy nawet w kroplach potu ludzi, którzy od wschodu słońca, do jego nieśmiałego chowania się za horyzontem, pracowali w polu, na którym my, robimy teraźniejsze zdjęcie.


Zuzanna Frągnowska - klasa VIII

OD REDAKCJI

Nr 8/9 - 2021

MIESIĘCZNIK WYDAWANY PRZEZ UCZNIÓW Z PUBLICZNEJ SZKOŁY PODSTAWOWEJ IM. PRZYJAŹNI POLSKO-WĘGIERSKIEJ W PRZEWODOWIE


Skład redakcji: Julia Piecychna, Ewelina Sawicka, Alicja Boguszewska


Opiekunka zespołu redakcyjnego: Wioletta Szpigel


Raz tylko w roku jest Dzień Matki,

choć mamusiom co dzień należą się kwiatki,

czerwonej róży pączek na dobrego dnia początek,

puszyste georginie na marzeń spełnienie,

fiołeczki małe na zdrowie doskonałe,

a leśne konwalie małe na szczęście trwałe!


Dla Najkochańszych naszych Mam z najpięknejszymi życzeniami – redakcja Tornistra